• Helena Jurczyńska - kolonie letnie

        • Helena Jurczyńska -  nauczyciel naszej szkoły w latach 1969-1973

          KOLONIA LETNIA – DLA UCZNIÓW KLAS V-VIII Z GMINY I MIASTA TRZCIANKA W LIPCU 1973

          Została zorganizowana w Szkole Podstawowej w Rychliku w lipcu 1973 roku. Organizatorem był Inspektorat wydziału Oświaty w Trzciance.

          Ten wakacyjny wypoczynek był nagrodą dla uczniów osiągających dobre i bardzo dobre wyniki w nauce.

          Ideą była praca z uczniem zdolnym. Kierownikiem tej kolonijnej „zabawy” była Helena Jurczyńska – kończąca pracę w Szkole Podstawowej w Rychliku i rozpoczynająca od września  1973 r pracę w Szkole Filialnej z klasami I-IV w Stobnie.

          Nadzór pedagogiczny sprawowali dwaj Panowie wizytatorzy – metodycy j. polskiego i matematyki. Mottem wybranym do pogodzenia relaksu, swobody, zabawy było zdobywania wiedzy w czasie odkrywania i poznawania środowiska, w którym się znajdowali – decydował las, woda – jezioro, sport, wycieczki.

          Na zdjęciu panie wychowawczynie i kierownik kolonii. Trzeciej nie widać – robiła to zdjęcie.

           Uczniowie – letnicy stali się „ROBINANSONAMI NAUKI”. Dzieci podzielone były na 3 grupy. Jedni nazywali „Entuzjaści nauki”, ich totemem była „SOWA”. Druga grupa nazwała się „Klub siedmiu przygód” z symbolem „Latawcy”.

          Opiekunkami były trzy wychowawczynie – „świeże” absolwentki Studium Nauczycielskiego dla Wychowawczyń Przedszkolnych w Trzciance. Panie były pełne inwencji, pomysłów – organizatorki, przewodniczki.

          Kolonia była taka jak inne kolonie dla dzieci. Większość czasu spędzali w terenie a właściwie słychać ich było tylko w budynku podczas posiłków.

          Czas spędzali na zabawach i uprawianiu sportu – szkoła była bardzo bogato wyposażona  w sprzęt sportowy. Większość czasu, które wybierały grupy było zwiedzanie okolicy, wycieczki do lasu, podchody. Poznawali pobliskie małe miejscowości otoczone lasami Smolarnię i Mokrzycę.

          Pogoda sprzyjała, było wyjście nad jezioro na kąpiele słoneczne, wodne. Wyjście nad jezioro i kąpiel były pod nadzorem lekarza, kierownika kolonii i wychowawczyń.

          Nad jeziorem Wygoda – brunetka stojąca w wodzie (z prawej strony) to wychowawczyni jednej z grup

          Obsługa dbała też o dobre samopoczucie dzieci. Kilka kucharek gotowała smaczne posiłki. Dbał też pan intendent o towar, pan kierowca dowożący towar, pan woźny-palacz dbający o porządek i ciepłą wodę do kąpieli pod natryskiem. Kierowcę przysłało Kuratorium. To ono też sfinansowało pobyt dzieci.

          Miejsce kolonii było idealne do odpoczynku. Wieś Rychlik jest wsią odległą od dróg komunikacyjnych do momentu otwarcia nowej szkoły do 1971 r. Do Rychlika można było dostać się od strony Trzcianki rowerem taksówką lub własnym samochodem. Droga ta był „żużlówką”. Podobna droga była od strony Siedliska.

          Do roku 1973 nie kursował żaden autobus. Z chwilą likwidacji 8-klasowej Szkoły Podstawowej -1973- wprowadzenia Zbiorczych Szkół Gminnych zaczęły kursować autobusy. Były to dowozy uczniów do szkoły w Siedlisku i pojedyncze kursy dla ludności wiejskiej.

          Wieś ciągnęła się przez wiele kilometrów. Zabudowania były po obu stronach żużlówki. Od strony Siedliska ciągnęły się pola. Po drugiej stronie lasy.

          Szkoła znajdowała się po stronie leśnej. Były stare budynki szkoły i pojedyncze zabudowania. Na północ i zachód ciągnęły się nieprzebyte lasy z pojedynczymi zabudowaniami leśniczówek, gajówek.

          Panowała cisza. Od czasu do czasu przejechał ciągnik lub samochody leśników. Można było się zrelaksować.

          Dzieci miały okazję przebywać wśród przyrody, poznawać ją, uczyć się żyć w niej i z nią; poznawać jej tajemnice, a przede wszystkim doceniać jej bogactwo.

          Nie na darmo kolonia nazywała się „ROBINSONOWIE NAUKI”.

          Szkoła – baza była doskonała do tego wypoczynku. Był to nowy budynek- otwarcie nastąpiło w 1971 r. Widne, słoneczne pokoje – klasy, kuchnia, stołówka, zastępcza sala gimnastyczna, łazienki, prysznice.

          Warunki na zewnątrz – boisko do piłki ręcznej, bieżnie, skocznia.

          Nie słyszałam wtedy o tego rodzaju koncepcji – łączenia wypoczynku z przygodą, sportem i dozowaną wiedzą o środowisku, w którym się znajdowali i to dla uczniów „zdolnych”. Wtedy zaczynały działać kolonie językowe.

          Koloniści ciągle wędrowali, buszowali. Wędrowali pieszo, a także daleko – na wycieczce autokarowej.