Barbara Wisnicka
BARBARA WIŚNICKA (1950-1997) - dyrektor szkoły w latach 1991-1996
Urodziła się w Trzciance. W swoim rodzinnym mieście skończyła Szkołę Podstawową nr 2 i Liceum Pedagogiczne. Następnie studiowała pedagogikę Uniwersytecie A. Mickiewicza w Poznaniu.
Od zawsze chciała być nauczycielką w wiejskiej. Uzdolniona muzycznie – grała na mandolinie, gitarze i skrzypcach. Lubiła śpiewać i tańczyć.
Pani Barbara swoją pierwszą pracę podjęła w małej wiejskiej szkółce w Sędzinach niedaleko Poznania, a następnie w Chełminku.
W latach 80. XX wieku wróciła do Trzcianki i pracowała jako przedszkolanka w Państwowym Przedszkolu Gospodarstwa Rolnego. W 1991 r wystartowała w konkursie na dyrektora Szkoły Podstawowej w Rychliku i do roku 1996 pracowała na tym stanowisku.
Praca była jej pasją. Uwielbiała dzieci, a one odwzajemniały to uczucie. Miała mnóstwo pomysłów, np. kiedy zaplanowała lekcję w terenie, a w tym czasie lało jak z cebra, razem z uczniami ubierała na buty worki i spacerowali w deszczu.
Cieszyła się z każdego dodatkowego grosza pozyskanego dla szkoły. Zależało jej aby rychlickie dzieci zobaczyły Polskę, stąd liczne wycieczki krajoznawcze. W Rychliku organizowała kolonie dla dzieci z biedniejszych rodzin.
Była pozbawiona uprzedzeń, równo traktowała wszystkich bez względu na pochodzenie, wiek czy kolor skóry. Była za to uczulona na niesprawiedliwość i od razu stawała po stronie tych słabszych. Oprócz dyrektorowania uczyła historii. Miała dużo planów zawodowych i pomysłów na rozwój wiejskiej szkoły, jednak choroba a potem śmierć wszystko zabrała.
Mimo wielu życiowych problemów była bardzo pogodną osobą. Przede wszystkim odważna i niezależna. Biorąc rozwód w latach 80. XX wieku wiedziała, że nie będzie jej łatwo. W tamtych czasach kobiety często trwały w nieszczęśliwych związkach, bojąc się niepewnej przyszłości, pogorszenia sytuacji finansowej i osamotnienia. Swym córkom stworzyła ciepły, spokojny i bezpieczny dom, w którym chętnie przesiadywali znajomi, zajadając się najlepszymi na świecie kanapkami z pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką i górą szczypiorku. Mimo natłoku pracy i konieczności dorabiania pieczeniem ciast i pracą na koloniach, aktywnie uczestniczyła w życiu swych dzieci. Codziennie wpajała im, jak ważna jest nauka, konsekwentnie pilnowała zadań domowych i pomagała w rozwiązywaniu tych trudniejszych.
Na życie patrzyła optymistycznie, wierząc, że wszystko się dobrze ułoży.
Źródło: "Życie interesujących kobiet z Trzcianki i okolic - Prawdziwe historie" - Elżbieta Wiśnicka, Trzcianka 2018